W 2019 r. Hiszpanię odwiedziło 83,7 miliona zagranicznych turystów. To rekord, ale, jak mówią eksperci, na powrót do takich liczb nie ma co liczyć przed rokiem 2024.
Branża autokarowa w Hiszpanii to łącznie 64,905 zarejestrowanych autobusów (dane DGT), z czego 42 tys. to autokary o przeznaczeniu turystycznym. Łącznie funkcjonuje 3 350 prywatnych firm transportowych, z których ponad trzy czwarte to małe firmy rodzinne. Średnia liczba autobusów we flocie firmy to 13 pojazdów.
Dochody branży autokarowej w Hiszpanii stanowiły rocznie ok. 0.6% PKB (2018 r.) i wynosiły 5.7 miliarda €, odprowadzając w sumie półtora miliarda euro podatku. Łącznie autobusy w 2017 roku wykonały 47,7 miliarda pasażerokilometrów. Jednym z głównych źródeł dochodu dla hiszpańskich przewoźników jest dowóz dzieci do szkół. Codziennie ze szkolnych autobusów korzysta tam 230 tysięcy uczniów, których wozi 17 tys. autobusów (około 40% z wszystkich prywatnych, zarejestrowanych autobusów (dane zebrane przez DGT pod koniec 2017 r.).
ZABÓJCZE KOSZTY
Carolina Sánchez, dyrektor firmy transportowej Hispabus, podkreśla, że od marca firma nie notuje przychodów ze względu na brak przewozów szkolnych, organizacji konferencji, koncertów czy meczy piłki nożnej. "Straty są ogromne. Nowy autokar to koszt około 300 tys. €, co daje miesięczny koszt leasingu wynoszący między 4 a 6 tys. € za jeden pojazd. Do tego dochodzą koszty pracowników, utrzymania autobusu, ubezpieczenie, koszty garażowania czy serwisu." - mówi Sanchez. Nadmienia, że w zeszłym miesiącu firma musiała zapłacić 8,2 tys.€ podatku od ruchu drogowego za flotę 50 autokarów. Z kolei Vázquez, właściciel firmy zatrudniającej 22 osoby, która w 2019 roku wystawiła faktury na łączną kwotę 4,7 milionów €, mówi, że bez rządowej pomocy miejsce jego rodziny znajdzie się pod mostem. Rafael Barbadillo, prezes zrzeszenia Confebus tłumaczy, że liczba zleceń na przejazdy turystyczne spadła o 90%, natomiast na przejazdy międzymiastowe o 50%.
W wielu regionach Hiszpanii maksymalny wiek autobusu dopuszczonego do obsługi zleceń państwowych jest ograniczony prawnie i wynosi 15 lat. Według danych statystycznych zebranych przez państwowy Instytut DGT, w całym kraju 43% autobusów (wliczając miejskie) ma mniej niż 10 lat. 30% ma natomiast ponad 15 lat, a zatem nie mogą wykonać niektórych zleceń. Przewoźnicy domagają się zatem wydłużenia okresu zdatności autobusu do 18 lat, tak, aby odroczyć inwestycje. Ze względu na brak zapotrzebowaia na nowe autobusy, skutki kryzysu odczuwa również Ascabus - zrzeszenie firm produkujących szkielety autobusów takich marek jak Irizar, Castrosua, Ayats czy Beulas.
Kryzys nie dotyka jedynie właścicieli firm, ale głównie pracowników. W ponad 3 tys. firm zatrudnionych jest łącznie ponad 80 tys. osób, z których 70% w przeciągu pół roku może utracić źródło dochodów.
W tym momencie 90% firm autokarowych (i nie tylko) skorzystało ze spacjalnego prawa wprowadzonego w Hiszpanii na wypadki wyjątkowe, czyli ERTE (Expediente de Regulación Temporal de Empleo). Jak wyjaśnia prawnik, Belén Muñoz, to ustawa z 1995 r., która pozwala na tymczasowe zwolnienie pracowanika, kiedy z przyczyn niezależnych nie jest w stanie go utrzymać. Skorzystanie z ERTE wiąże się z zawieszeniem działalności i zwolnieniem pracowników lub zmiejszeniem ich pensum (i wynagrodzenia). W takiej sytuacji zwolniony pracownik przez 3 miesiące otrzymuje 70% wynagrodzenia od rządu, po czym przez kolejne 6 miesięcy pensja wynosi 50%. Po tym czasie firma musi zdecydować o zakończeniu lub odwieszeniu działalności.